Kontakt: robotkowa_seremity@WYTNIJ_TOtlen.pl

17 października 2009

Sweter dla cioci - prawie skończony

Niestety to jest to prawie z tych co robią wielką różnicę...
Generalnie dzisiaj nic mi nie szło: drugi rękaw zrobiłam już wczoraj, na dziś miałam zaplanowane zrobienie drugiej połowy plisy boczno-tylnej (pierwszą połowę także zrobiłam wczoraj), mankiety, wszycie rękawa i zaszywanie nitek oraz przekazanie swetra właścicielce... taaak...
Zaczęłam od dokończenia plisy: położyłam guziki, wymyśliłam ile ma ich być, rozplanowałam sobie jak ma robić i z zapałem przystąpiłam do pracy. Zapał mi minął kiedy odcięłam od plisy nitkę i położyłam sweter na łóżku... zrobiłam dziurki na guziki nie po tej stronie co trzeba :/ Jakbym nie odcięła nitki to może bym pruła, ale tak to stwierdziłam, że to i tak nic nie zmieni, a chociaż będę mogła to porządnie na cioci przymierzyć, bo ze skończenia dzisiaj nici skoro jestem do tyłu o zrobienie 3 rzędów po 200 oczek (plisy boczne i dolną robiłam razem), które wcześniej trzeba jeszcze spruć, złapać i zakończyć...
Jak mi trochę przeszło zabrałam się za robienie mankietów, tu też nie obyło się bez wpadki, ale kosztowała mnie tylko kilka (a nie kilkadziesiąt jak nie więcej) minut. Potem przyszła ciocia, ja zaś wzięłam się za wszywanie rękawa... Żeby było ładnie to wszywane są ściegiem dziewiarskim. Przy wszywaniu pierwszego rękawa nie miałam żadnych problemów, no ale jak dzisiaj pech, to pech... po wszyciu połowy zorientowałam się, że krzywo wszyłam, prucie, po wszyciu całości i zszyciu prawie do końca rękawa zorientowałam się, że znów to samo... nie zauważyłam jeszcze jednego oczka i dlatego nie zorientowałam się wcześniej... wogóle to oczko to zauważyłam w ostatnim momencie przed jeszcze większą katastrofą - wysunęłam mi się z niego nitka zabezpieczająca... niewiele brakowało, a rękawa robiłabym od początku...
W końcu stwierdziłam, że skoro nie jest mi dzisiaj pisane spokojne robienie tego swetra, to zrobię chociaż cioci sesję:

Jak widać to chyba też mi nie było pisane, bo kolory mi wyszły beznadziejne (warunki świetlne takie same jak przy zdjęciach z poprzedniej notki), no ale innych nie będzie.
Niniejszym sweter uważam za zawieszony, jak następnym razem będę w Łodzi to go skończę, obecnie jednak mam go serdecznie dość, trochę za dużo miałam z nim dzisiaj przejść jak na jeden dzień.

1 komentarz:

Violet pisze...

Oj nie marudź, warunki oświetleniowe są jakie są. Sweter bardzo mi się podoba:)