Kontakt: robotkowa_seremity@WYTNIJ_TOtlen.pl

12 grudnia 2008

Nieoczekiwanie zakończenie

Pamiętacie tę chustę:

Zgodnie z tym co napisałam w tym wpisie dorobiłam do niej jeszcze jeden rząd ananasów - trzeci rząd ananasów był mniej więcej w takim stadium jak drugi na powyższym zdjęciu. Był... doszłam do wniosku że to porażka, bo dorobiłam go metodą kopi drugiego i chusta wyszła po prostu za szeroka. Po tym odkryciu poleciała w kont, szczególnie że jeszcze miałam ją przefarbować, co też mi się za bardzo nie uśmiechało.
Na początku grudnia pod wpływem jakiegoś impulsu (choć być może miało swój wpływ to, że rzucała mi się w oczy, bo wyjęłam ją przy porządkach) wzięłam ją i przymierzyłam. Wyszło mi, że jestem bezdennie głupia, ponieważ normalny rozmiar chusty okazał się na mnie ok. Może jest ona trochę mniejsza niż oryginał, ale nie aż tak, aby ją wydłużać. Po tym stwierdzeniu sprułam ją mniej więcej do stanu pokazanego na powyższym zdjęciu i w niedzielę ostatecznie skończyłam. Z dyndającymi nitkami prezentuje się tak:

Przepraszam za jakość zdjęcia, ale to jest i tak najlepsze jakie mam. Mój domowy fotograf wybitnie nie miał nastroju mi robić zdjęć :/
Teraz czeka mnie tylko (tylko, taak...) przefarbowanie i chusta gotowa. No chyba że przefarbowanie mi nie wyjdzie... ale może nie będzie tak źle ;)
Poza tym od niedzieli wydziergałam prawie całe ananasowe ponczo (tzn. skończyłam część robioną zgodnie ze wzorem i teraz muszę jeszcze wykombinować jak dorobić górę), niestety zdjęcia chwilowo brak :( ale mam nadzieje, że uda mi się zrobić jakiś wpis ze zdjęciami w przyszłym tygodniu.

02 grudnia 2008

3 Festiwal Haftu Koronki i Rękodzieła (Łódź 2008)

W weekend w Łodzi odbył się festiwal koronki i rękodzieła, na którym w piątek i niedzielę robiłam za obsługę kołderkowego stoiska. Trochę zdjęć z festiwalu można obejrzeć tu.
W piątek byłam twarda, ale w niedziele nie wytrzymałam i wydałam trochę (za dużo) kasy, z czego większość na kołderkowym stoisku. Za dużo było do tego stopnia, że na ostatni zakup zabrakło mi pieniędzy i poszewkę na poduszkę kupiłam na kredyt ;) właśnie chwilę temu wpłaciłam te pieniądze na konto kołderek.
Z festiwalu przytachałam taki oto tajemniczy pakunek:

A oto prawie cała jego zawartość:

I trochę szczegółów:
-> kolczyki i naszyjnik z suszonych kwiatów umieszczonych między szkłem

-> pierniczek na choinkę (całkiem smaczny, jeden taki skonsumowałam już w piątek)

-> igielnik (wreszcie będę go mieć, szyję sobie od 3 lat...)

Poza tym zakupiłam jeszcze serwetkę wyszytą haftem białym na (a raczej po) licytacji na rzecz kołderek (ta serwetka się nie sprzedała, ja jej licytować nie mogłam, bo robiłam za obsługę licytacji):

i zbliżenie:

moim zdaniem jest bardzo ładna :)

Na polu robótkowym lekki zastój :( Niby dłubie trochę siatkę na motylę, ale nie za dużo mam na to czasu. Obecnie mam tyle:

Pewnie w tym samym czasie mogłoby być trochę więcej, gdybym ciągle nie dołączała elementów tam gdzie nie trzeba, przez co usiałam je odpruwać, łączyć znów, znów odpruwać i tak w kółko... Potem jeszcze stwierdziłam, że muszę zwęzić plecy, więc wypruwałam element z ich środka żeby zrobić mniejszym szydełkiem, przy tej okazji także pomyliło mi się co miałam wypruć, generalnie szkoda słów...

23 listopada 2008

Miałam kończyć...

Miałam ambitne plany pokończenia zaczętych swetrów i jeszcze paru rzeczy. Na początku zapowiadało się dobrze, skończyłam żółty sweter. Było z nim dość śmiesznie, bo początkowo wydawało się, że nie starczy mi włóczki na długi rękaw. Trochę mniej niż połowa włóczki pozostałej po zrobieniu przodu i tyłu starczyła na prosty rękaw tuż za łokieć. Wyglądało to niezbyt fajnie, więc miałam zrobić krótki rękaw. Jednak mama z siostrą (przyrodnią - jestem jedynaczką z rodzeństwem) twierdziły, że krótki nie za bardzo i już lepiej taki za łokieć... postanowiłam więc spróbować zrobić zwężane rękawy, a nie takie po najmniejszej linii oporu. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że w wersji zwężanej włóczki starczyło mi na długi rękaw :D i nawet kilka metrów zostało ;)
Oto jak prezentuje się mój sweterek:

Tutaj zaś schemat zwężania - po środku tak jak robiłam czyli zwężanie na łączeniu okręgu, zaś z prawej wewnątrz wzoru:

Po skończeniu swetra obrębiłam dekolt w ponczo/narzucie (chyba w końcu będzie ponczo/narzutka, bo po obrobieniu drastycznie zmniejszył się obwód góry). Zdjęcia nie pokazuje, bo najpierw trzeba to napiąć, a ja tego nie lubię, więc nie wiem kiedy to nastąpi... a potem zobaczymy, czy będzie na mnie dobra, czy trzeba będzie poszukać kogoś młodszego ;)
Na tym skończyły się sukcesy w kończeniu. W międzyczasie wyśniła mi się widełkowa tunika. Niestety wyśniona włóczka ("Włóczka" Aniluxu 91% anilany, 4% wełny, 5% PA 167m/ 100g) nie nadaje się za bardzo na widełki:

To (czego być może nie widać) są dwa pasy widełkowe łączone na różne sposoby.
Chwilowo nie mam pomysłu na inną włóczkę, więc z widełek przerzuciłam się na szydełko (to jest ta sama włóczka, kolor lepiej wyszedł poniżej):

To jest próbka szydełkowego wzoru na tunikę. Ma być odcinana pod biustem, zaś dolna część ma się składać z 4 części - zarówno przód jak i tył mają być robione od środka na boki.
W zaczęciu tuniki przeszkodziła mi jednak wizyta w pasmanterii. Weszłam całkowicie po coś innego, zaś wyszłam z dwoma motkami Kalinki Aniluxu (37% wiskozy 63% anilany, 550m na 100g):

Latem polowałam na tę włóczkę, bo chciałam zgapić z Dagny tunikę, nigdzie jednak nie mogłam ją znaleźć. W desperacji wygrzebałam coś innego z zapasów i zamierzałam na tym próbować, ale skoro wpadła mi w ręce Kalinka to postanowiłam sobie nie utrudniać. Obecnie mam tyle:

Na razie robię szydełkiem 2,9 mm, potem będę kombinować.
Z Kalinki robi mi się całkiem fajnie, jest taka milutka w dotyku... gdyby się jeszcze nie haczyła to już by była małmazja ;)
I tym sposobem z dalszego kończenia nici... można nawet powiedzieć, że dość dosłownie ;)
Może jak będę miała fazę na druty to coś pokończę... jedyną mobilizacją do kończenia jest fakt, że nie zacznę warkoczowego poncza Dagny dopóki nie pokończę tych swetrów (a przynajmniej tak sobie obiecałam), ponczo zaś bardzo mi się podoba...

08 listopada 2008

Świnki trzy

Zamiast wielkopowierzchniowego Kubusia zaczęłam robić prosiaczka. Bez konturów prezentował się tak:

Z konturami tak:

Stwierdziłam, że jest to bardzo fajny wzorek, w krótki czasie powstał więc kolejny prosiaczek:

Potem zaczęłam trzeciego:

W międzyczasie przyjechałam do Łodzi i tu jakoś krzyżyki się urwały :( no ale pewnie w tym roku go skończę ;)
Pytanie tylko w jakie ramki zapakować moje świnki, bo są one ciut za wąskie. Na jedną pomysł już jest:

Jak mi się bardzo spodoba to wszystkie będą w takiej, jak będzie tylko ok, to będę kombinować jakieś inne :)

07 listopada 2008

Jesienny Kubuś

W ramach zeszłotygodniowego niechodzenia z powodu kontuzji powstał jesienny Kubuś:

Miał powstać drugi jesienny Kubuś do kompletu

Ale nie miałam nastroju na tak duże przestrzenie (zwykle mam na nie ochotę po bardzo małych przestrzeniach taki samych krzyżyków), więc został on odłożony, ja zaś wzięłam się za coś z mniejszymi powierzchniami, o czym w najbliższym czasie ;)

06 listopada 2008

Założyłam blog kulinarny

Pewnie notki będą się pojawiać jeszcze rzadziej niż tu, ale mimo to zapraszam, choć blog ten założyłam głownie dla siebie ;) szczegółowa motywacja w notce inauguracyjnej :)

05 listopada 2008

Spóźniona notka spotkaniowa

W poprzedni weekend byłam na spotkaniu szyciowym Kołderek za jeden uśmiech i uczyłam się szyć poduszki :)
Moim mentorem była Adudi. Co ona ze mną miała to ludzkie słowo nie opisze ;) generalnie byłam chyba strasznie upierdliwą uczennicą :P choć na swoją obronę muszę powiedzieć, że wybrałyśmy materiał, który żył własnym życiem więc nie było z nim tak łatwo ;P
Po 2 dnia męczenia Adudi i kilku godzinach męczenia Smyka (na jej maszynie pikowałam spiralki i początkowo totalnie nie mogłam się z maszyną dogadać w tej kwestii - straszny cyrk mi na spodzie robiła... a Smykowi na tych samych ustawieniach szyła ok :/ generalnie przestawiania było co nie miara) udało mi się wymęczyć przód poduszki:

Wzięłam ją do dokończenia, ale nie wiem co z tego będzie... obecnie zbieram się do tego jak pies do jeża... ale chyba kiedyś w końcu się zbiorę ;)
Z mniej przyjemnych spraw to załatwiłam sobie na spotkaniu kolano. Już wcześniej je trochę nadwyrężyłam, zaś po tym jak się w nie walnęłam 3 razy pod rząd odmówiło ze mną współpracy... oszczędzanie prawego kolana spowodowało, że lewe też odmówiło współpracy :/ i tak przez tydzień prawie nie chodziłam, bo kolana mnie za bardzo bolały :/ teraz jest już lepiej, choć nadal mnie pobolewają :/
Poza tym nie mam w Warszawie internetu :( i chyba mieć nie będę :( Obecnie jestem w Łodzi i nadrabiam czytanie blogów jeszcze 200 nieprzeczytanych postów mi zostało (startowałam wczoraj z 500) może do końca tygodnia dojdę do zerowego stanu ;)

13 października 2008

wizyta w Arelanie

Byłam dziś w sklepie firmowym Arelanu, czyli łódzkiej fabryki m.in. włóczek (czterdziestka, kot, kotek, kocurek i inne). Sklep jak sklep, mieli włóczki ;) była nawet jakaś promocja na akryle, ale tego to ja mam wręcz za dużo, więc starałam się za bardzo na nie nie patrzeć ;) Sklep jest fajny, gdyż można włóczkę kupować na motki (ja kupiłam 2 motki czterdziestki), a nie na całe paczki, jak w sklepie firmowym Ariadny.
I tu właśnie dochodzę do sprawy, która zmobilizowała mnie do napisania tej notki... czterdziestka kosztuje 4,7 zł za motek (większość akryli 3,6 zł za motek), czyli wojtek sprzedając ją po 6,5 zł zarabia 1,8 zł na motku (!) trudno wszak uwierzyć, że kupuje gdzie indziej niż u producenta, skoro dzieli ich tylko kilka kilometrów... po wykonaniu tej kalkulacji padłam z wrażenia i ciągle nie mogę dojść do siebie... a swoją drogą ciekawe, czy na innych rzeczach też ma taką wysoką (38%) marżę... no, ale tego tak prosto się nie dowiem...
Z drugiej strony w Warszawie w pasmanterii w Hali Banacha czterdziestka kosztuje ponad 9 zł... oczywiście w cenę tę wchodzi transport z Łodzi oraz marża sklepu i hurtowni, ale wynik także jest powalający...

22 września 2008

Plon ostatnich dni

Mimo zastoju na blogu w robótkach nie jest aż tak źle. Niebieski sweter dociągnęłam do pach i rzuciłam w kąt, bo mi się nie chciało kombinować. W międzyczasie powstał szalik wg. projektu Dagny:

Niestety w moich zapasach wygrzebałam tylko 100 g czegoś mohero-podobnego i wyszedł mi za krótki (1,4 m)... może przywdzieje w niego pewną młodą damę, a może nie... w każdym razie za bardzo mnie kusił ten szalik, aby nie spróbować go zrobić... oczywiście nie obyło się bez modyfikacji - ze względu na małą ilość włoczki zrobiłam 3x14+2 oczek a nie 3x20+2 jak Dagny... jak widać i tak nie pomogło ;)
Zakochałam się w ponczu z tego samego wpisu, został ono dodane na listę kolejkową, ale chyba trochę na niej poczeka, bo ostatnio mam za dużo drutowych rzeczy pozaczynanych, a na tę zimę i tak już nie mam szans zdążyć...
Poza tym powstał pomysł na szydełkowy sweter. Tak wygląda próbka:

Ale chwilowo na próbce się skończyło, bo mam awersję do liczenia i myślenia o formach, poszerzaniu i zwężaniu...
W ramach odpoczynku od wszelkiego liczenia itp. zaczęłam w sobotę wieczorem robić spapugowany z Dagny szal:

Jest on robiony z Luny Metalic (7% metalic, 27 % moheru, 36% akrylu, 30 poliamidu, 460m/50g). Włóczka mi się podoba z wyglądu i dotyku, ale robi się z niej dość szczególnie, zaś prucie graniczy z cudem... ja naprawdę nie wiem jak Dadny zrobiła swój szal w dwa(!) dni... robiłam wczoraj cały dzień i mam 22 cm długości... i to nawet nie chodzi o to, że ja nie umiem szybciej szydełkować... umiem... tylko, że nie na tej włóczce, bo ona się za bardzo haczy...
No cóż powoli zaczynam dochodzić do wniosku, że Dagny to jest czarodziejka... bo normalny człowiek to po prostu w takim tempie nie może...

11 września 2008

Jasmina prawie skończona

Jasmina jest już prawie skończona. Brakuje jej tylko podpisu, prania i prasowania.

Jestem zadowolona z efektu i myślę, że dobrze zrobiłam podmieniając kolor jej ciała (użyłam Anchor 347, bo w kluczu był twarzowy, ale dla białego, a ona w końcu jest Arabką). Strasznie mi się nie chciało robić tych backstichy, ale ostatnio zapisałam się na nią na kołderkach, więc nie miałam wyboru...
Jasmina trafi na kołderkę nr 622 dla Karolinki, termin to 26 wrzesień, więc muszę dość szybko wziąść się za pranie ;)
Razem z Jasminą do Eny poleci piesek na Księżycu:

trafi on na kołderkę nr 631 dla Lidzi (termin to 3 października).
A teraz biorę się za niebieski sweter :)

04 września 2008

Niebieski sweter - odsłona pierwsza

Zaczęłam trochę temu, kiedy oczy mi się trochę zbuntowały i bałam się krzyżykować, zaś totalnie bez robótek nie byłam się w stanie uczyć. Włóczka kupiona była dawno temu i miał z niej powstać beret i szalik... beret zaczęłam:

Odleżał 2 lata a ja w między czasie stwierdziłam, że nie będę go robić... i w ten sposób miałam 4 motki (100g) włóczki do zagospodarowania. Włóczka to Alize Superlana (50 % wełny, 50% akrylu, 270m/100g):

Postanowiłam zrobić z niej sweter robiony z całości (czyli plecy razem z przodem - bez szwów). Ponieważ mam tylko 400 g to miała z niej powstać kamizelka, a rękawy zamierzałam zrobić z włóczki jasno niebieskiej, którą zamierzałam z tej okazji dokupić.
Teraz zaś nie wiem... po skończeniu jednego (!) motka ma tyle:

To jest 25 cm... więc albo ta włóczka jest bardzo wydajna i uda mi się zrobić całość z tego melanżu, albo źle zmierzyłam próbkę (na sobie jeszcze nie mierzyłam, bo nie mam tak długich drutów)... jedno z dwojga...
Kolejną rzeczą, która mnie intryguje jest to jak wygląda wzór... tak jak sam się układa na drutach wygląda (z obu stron) tak:

W rzeczywistości to jest ściągacz 1 na 1:

Bardzo mnie ciekawi dlaczego on się aż tak ściąga, że jak gładki prawy wygląda...
A swoją drogą wie ktoś może czemu mi się te oczka tak krzywią? Super w drutach to nie jestem, ale pierwszy raz to wygląda tak dziwnie...

03 września 2008

Zdałam

Dziś o 11 miałam obronę. Zdałam. Nawet bardzo dobrze zdałam. Co prawda piątki na dyplomie niestety nie uświadczę, bo obrona to tylko 1/4 oceny na dyplom, no ale dyplomowa 4 też nie jest zła ;)
Najważniejsze, że to już za mną i mogę powoli wracać do żywych... Powoli, bo mam mnóstwo spraw, które do tej pory czekały aż będę po obronie... Teraz już jestem, więc czas się nimi zająć... no ale robótkami też się trzeba zająć, więc pewnie będę to przeplatać ;)

26 sierpnia 2008

czytnik RSS, czyli to co każdy czytacz blogów lubi najbardziej ;)

Dziś trochę OT, ale za to o rzeczy bardzo fajnej dla czytelników blogów :D
Nie wgłębiając się w szczegóły chodzi o to, żeby czytać swoje ulubione blogi nie przemęczając się za bardzo... czyli nie klikamy wcale co kilka dni w linki do blogów, zamiast tego zaglądamy do czytnika RSS, do którego dodaliśmy nasze ulubione blogi i patrzymy tylko gdzie są NOWE wiadomości.
Co prawda prowadzi to do tego, że po kilku dniach nie zaglądania do czytnika potrafię mieć ze 100 nieprzeczytanych postów... no ale coś za coś... jak się subskrybuje 98 blogów...
Aby czytać w ten sposób blogi potrzebujemy po pierwsze czytnika RSS.
Generalnie są dwie możliwości: albo czytnik sieciowy (jak google reader, którego używam, lub netvibes i pewnie jeszcze wiele innych), czyli taki, który wszystkie przeczytane i nie przeczytane wiadomości składuje na serwerze, albo stacjonarny (wtyczki do Firefoxa, wbudowany w Opere, wbudowany w dużą część programów pocztowych), który wiadomości trzyma na naszym dysku twardym.
Przy czytnikach sieciowych nie mamy wpływu na to, kiedy zostaną pobrane aktualizację, więc może się zdarzyć, że wyniknie opóźnienie rzędu godziny, w stacjonarnych to my klikamy na pobierz aktualizację lub ustawiamy, że ma to robić co ileś.
Czytniki stacjonarne zajmują więcej miejsca na dysku, bo trzymają tam wiadomości, ale za to mamy wpływ na to, czy przeczytane wiadomości zostaną na dysku, czy zostaną usunięte, sieciowe nam tego nie dają i tak google reader raczej niczego nie wyrzuca, ale netvibes już tak (po kilku miesiącach).
Zaletą czytnika sieciowego jest to, że możemy obejrzeć nieprzeczytane posty, wszędzie tam gdzie mamy dostęp do internetu, w stacjonarnych mamy je tylko i wyłącznie na własnym komputerze.
Ja osobiście polecam google reader za łatwość obsługi i wyszukiwanie. Aby zacząć wystarczy założyć sobie konto google (jeżeli jeszcze go nie mamy), potem zaś skopiować adres bloga, nacisnąć "dodaj subskrypcję" i wkleić tam ten adres... resztę zrobi za nas czytnik :)
Szczególnie polecam czytanie w ten sposób mojego bloga, bo ostatnio (i raczej już tak zostanie) posty są w nim zamieszczane bardzo nieregularnie ;)

23 sierpnia 2008

Serweta na podobieństwo istniejącej

Pewnego dnia (kilka lat temu) dostałam "zamówienie" na zrobienie małej kwadratowej szydełkowej serwety, która miała udawać, że jest kompletem z istniejącą już dużą serwetą owalną. Duża serweta była kupna i wzoru na nią oczywiście nie było. Dostałam w depozyt owalną serwetę i zaczęłam kombinować... Bez prucia się nie obeszło, ale w sumie nie było tak źle ;) Nie pamiętam ile to trwało, ale chyba nie dłużej niż kilka miesięcy ;)
Pokazuje ją dopiero teraz, bo dopiero ostatnio wprosiłam się do cioci i zrobiłam obu (czyli moje i wzorowi) zdjęcia. Na zdjęciu kolor totalnie przekłamany, ale na tych z lampą dla odmiany były odbicia od stołu... w rzeczywistości obie są w kolorze ecru.
Zrobiona przeze mnie serweta prezentuje się tak:

To zaś fragment serwety służącej za wzór:

Myślę, że podobność wyszła mi całkiem niezła :D

12 sierpnia 2008

Tweety time! 2

Nauka idzie mi jak po grudzie, bo się za bardzo tym wszystkim denerwuje :/
Za to Tweety ma się z tej okazji bardzo dobrze... samego kanarka prawie skończyłam:

Może nawet skończyłabym go całkiem, gdyby nie to, że cała żółta mulina to na niego za mało, a nigdzie w okolicy nie mam pasmanterii z muliną DMC. Co do cyfr to muszę jeszcze dobrać dla nich kolory, bo ich akurat nie zamierzam robić zgodnie z kluczem. Więc nie wiem, czy haft będzie się rozwijał dalej, czy zostanie porzucony... czas pokaże...
Żółte coś nadal w stanie niezmienionym... ciekawe kiedy się zmuszę do zszycia tego jednego boku...

07 sierpnia 2008

Tweety time!

Kamizelko-bluzka nadal leży w stanie jeden bok do zszycia i całość do wykończenia, ja zaś wzięłam się za krzyżykowanie zegara, na który od dawna miałam już chrapkę. Idzie mi bardzo powoli, ale zawsze do przodu :) Obecnie mam tyle:

27 lipca 2008

Zapisałam się na kwadracik

Zapisałam się na Arielkę na kołderkę nr 601 - dla Julci. Termin nadsyłania to 29 sierpnia, ale kwadrat jest już gotowy, bo to zrobiona jakiś czas temu Ariel w kole z muszli:

25 lipca 2008

Chyba dawno nie pisałam...

Częściowo z braku robótkowych postępów, częściowo z braku weny blogowej.
Jeszcze w czerwcu skończyłam robić (modulo wykończenie dekoltu) sławetne ponczo.
Okazało się jednak, że (przynajmniej moim zdaniem) jest ono za krótkie, co zniechęciło mnie do niego mocno. Co prawda nawet wymyśliłam co z niego (bez prucia) zrobić, ale jakoś nie miałam do niego serca, więc w tym samym stanie leży nadal...
Zamiast tego wzięłam się za żółte coś. Wersja kamizelkowa jest już skończona i prawie zszyta... niestety jak wiadomo prawie robi wielką różnicę i tak czeka od kilku dni jeden bok do zszycia... czeka...
Potem muszę jeszcze wszyć nitki (kolejna rzecz, którą "uwielbiam") i wykończyć. Po tych operacjach może jeszcze dorobię rękawy, ale to zależy od tego ile włóczki mi zostanie, bo miałam jej słownie 300g a już teraz za dużo jej nie zostało...
W kwestii wpisów, pewnie nie będzie w najbliższym czasie dużo lepiej, bo wczoraj zaczęłam się uczyć do obrony... wszystkich odwiedzającym polecam czytanie tego bloga poprzez czytniki RSS (ja wszystkie blogi tak czytam). Dzięki temu rozwiązaniu dowiadujemy się o każdym nowym wpisie i nie musimy częściej lub rzadziej sprawdzać, czy coś nowego się pojawiło.

15 czerwca 2008

Sławetne ponczo

Poddałam się. Zaczęłam robić sławne tego lata ponczo. Modę na nie zapoczątkowała Dagny tym wpisem. Początkowo nie zamierzałam go robić, ale po kolejnym zdjęciu kolejnej wersji poddałam się...
Czyli tak jak w tej reklamie... "Wszyscy mają Mambę... mam i ja" (a swoją drogą ta reklama to ma żywot - nadal można ją usłyszeć w telewizji, ja zaś pamiętam ją z lat mojego dzieciństwa... no dobra tak dawno to to nie było, ale i tak z 10 lat już ma).
Robię nie do końca zgodnie z zaleceniami bo z 9 motywów, akrylem (wg. metki na druty nr 4), szydełkiem nr 3,5 mm. Mam nadzieje, że mi wyjdzie... jakkolwiek będzie obiecałam sobie, że nie będę pruć! Mam nadzieje, że nie będę musiała łamać tego przyrzeczenia.

10 czerwca 2008

Jasmina wykrzyżykowana

Przedstawia się tak:

Na kontury przyjdzie jej chyba długo poczekać, bo znudziło mi się haftowanie...

08 czerwca 2008

Jeszcze ramka

Jasmina bardzo powoli posuwa się do przodu. Do wykrzyżykowania została już tylko ramka:

07 czerwca 2008

Wielkie pranie

Wreszcie wyprałam i wyprasowałam wszystkie kwadraty (i przy okazji morski widoczek). Niestety jeden z kwadratów będzie musiał przejść pranie ponownie, bo po prasowaniu, w trakcie mierzenia, udało mi się go pomazać długopisem... paść można po prostu.
Wszystko też przeszło przez skaner, ale tylko prawostronnie - co uświadomiłam sobie dopiero teraz.
Te kwadraty, które nie zostały już spakowane może zyskają swoją drugą szansę, natomiast te spakowane czekają w Łodzi na koniec strajku pocztowców, więc na drugą szansę nie mają co liczyć (byłam środa - piątek w domu).
Skan gotowego widoczku przedstawia się tak:

Teraz będzie czekał na oprawienie... a kiedy ono nastąpi nie wie nikt...

02 czerwca 2008

Jasmina

Od zakończenia Kubusia w kwiatach i żółwika, powolutku powstaje Jasmina:

I pewnie dalej będzie robić się powoli...

24 maja 2008

Żółwik skończony

Wczoraj skończyłam także żółwika.
Wygląda tak:

23 maja 2008

Kubuś w kwiatach ma już kontury

Dzisiaj skończyłam go konturować.
Przestawia się tak:

22 maja 2008

Kubuś w kwiatach

Skończyłam dziś krzyżykować Kubusia w kwiatach. Przedstawia się tak:

W chwili obecnej skończyłam na nim prawie robić backstich'e, ale pokaże go dopiero jak skończę.
Jutro zamierzam skończyć także żółwika (brakuje kolcy na kaktusie i promieni słonecznych).
Najprawdopodobniej w sobotę będzie wielkie pranie, w niedzielę lub w poniedziałek zaś hurtowe prasowanie. Po tych zabiegach zapisane kwadraty polecą do Eny.

21 maja 2008

Tygrysek z motylkiem skończony

Tygrysek nabrał mocy urzędowej (jak mawia moja mama) i nadszedł czas na zrobienie na nim backstich'y... a już myślałam, że tylko zapis na niego będzie mnie mógł do tego zmusić...
Tygrys w pełnej krasie przedstawia się tak:

Uff.
A swoją drogą znów miałam problem z supełkami francuskimi i znów musiałam korzystać z kursu podlinkowanego przez eBeate. Jakoś się tych supełków nauczyć nie umiem... za szybko mi ta wiedza wyparowuje :/

17 maja 2008

Zapisałam się na żółwika

13 zapisałam się na żółwika na kołderkę nr 568, dla Marcinka. Termin to 13 czerwca.
Zaraz po wysłaniu zgłoszenia spanikowałam (w sensie, że teraz piszę intensywnie mgr i nie zdążę na czas) i jak tylko 14 dostałam potwierdzenie zgłoszenia, to napisałam do Moni, o warunkową zmianę wzoru na pieska na Księżycu (który jest już gotowy). Ponieważ jednak chłopiec prosił o żółwika, to chciałam zrobić żółwika, jak tylko się wyrobię. Okazało się, że niepotrzebnie panikowałam, bo żółwik dzisiaj przedstawia się tak:

Jeszcze tylko backstich'e.

15 maja 2008

Kłapouch skończony i zapisany

Kłapoucha skończyłam 12, tylko jakoś nie szło się pochwalić...
Wraz z backstichami wygląda tak:

Natomiast 13 zamisałam się na Kłapcia na kołderkę nr 565, dla Wojtusia.
Termin to 13 czerwiec, kwadrat zaś poleci razem z innymi, jak tylko uporam się z magisterką, którą w chwili obecnej pisze "na czas", ale to zupełnie inna historia... Mam nadzieję, że z kwadratami na wcześniejszy termin nie będę miała dużej obsuwy tej tej okazji...

10 maja 2008

Kłapouch wykrzyżykowany

Wczoraj skończyłam krzyżykować Kłapcia:

A ponieważ nie chciało mi się robić zdjęć, to zamiast backstich'y zaczęłam robić Kubusia:

Zresztą nawet bez konturów Kłapcio prezentuje się całkiem nieźle ;)
Zaś co do Kubusia, to ten wzór miałam zrobić już bardzo dawno temu... nawet zawracałam głowę Nikiy o link do wzoru... to chyba z rok temu było... no ale wzór wreszcie się doczekał zaczęcia... więc i skończenia kiedyś się doczeka :D