Kontakt: robotkowa_seremity@WYTNIJ_TOtlen.pl

19 listopada 2009

Czarny wieczorowy szal

U mnie chwilowo robótkowa posucha, więc może jest to dobry moment na prezentację zaległego szala.


Wzór widać lepiej na początkowym fragmencie:

Skończyłam go już w sierpniu, ale jakoś nie mogłam się zebrać do zrobienia zdjęć i napisania notki. Szal jest oczywiście spapugowany z Dagny, choć ze względu na moją ślepotę środkowa część motywu składa się z 4 słupków łączonych razem a nie 3 jak w oryginale, ponieważ jednak zauważyłam ten fakt po zrobieniu już kilku motywów na wysokość to musiałam tak kontynuować, bo sprucie tego graniczyłoby z cudem. Dagny robiła swój 2 dni, ja mój prawie rok, bo zaczęłam go we wrześniu poprzedniego roku. Żeby było śmieszniej zaczęłam go robić, bo potrzebowałam czegoś na wyjście do filharmonii i stwierdziłam, że skoro Dagny zrobiła go w 2 dni, to ja zdążę w 4... taaak, no w 8 to bym zdążyła, ale potem straciłam motywację i stąd ten rok wynikł.
Szal zrobiony jest z 2 motków czarnej Luny z metaliczną nitką i po zrobieniu go wiem jedno: nigdy więcej takiej włóczki na szydełko - część metaliczna żyła własnym życiem i robienie z tego było po prostu straszne :/
Przy okazji tego szala przekonałam się też jak różnie mogę robić mimo braku zmiany włóczki i szydełka... pierwsza połowa szal powstała w 4 dni, a potem nastąpiła bardzo długa przerwa... efekt jest taki:

Z jednej strony szal jest zdecydowanie szerszy niż z drugiej (choć niczego poza sposobem robienia nie zmieniłam), ale kto by się przejmował, na ludziu (przynajmniej za bardzo) nie widać ;)

11 listopada 2009

Rekonwalescencja

Nie pisałam poprzednim razem, ale 29 znów spadłam z grafiku :/ przyjęli mnie dopiero 3 wieczorem, zaś w środę koło południa miałam zabieg. Dochodzę do wniosku, że ja zdecydowanie nie lubię ogólnego znieczulenia, gardło po nim przez pierwszy dzień bolało mnie chyba bardziej niż miejsca po zębach... W piątek wróciłam do domu no i powoli dochodzę do siebie, jednak szczerze wyznam, że nie spodziewałam się, że to dochodzenie będzie tak długo trwać i tak boleć. No przecież tylko usunęli mi 3 zęby... taaa... zdecydowanie za optymistycznie podchodziłam do tego przed zabiegiem, choć może to i dobrze, bo jakbym wiedziała jak to będzie naprawdę to nie wiem czy bym się zdecydowała...
No, ale dość tego użalania się nad sobą, czas coś pokazać. Nie będzie tego dużo, bo z powodu nie najlepszego samopoczucia robienie mi za bardzo nie szło, no ale zawsze coś :)
Najpierw kartki z wcześniej prezentowanych motywów:
mój faworyt:

słoniowa:

dystyngowana:

świąteczna:

no i do kosza (najprawdopodobniej za dużo kleju i cała jest strasznie pofalowana buuu):


A teraz nowe motywy od razu przerobione na kartki:



Napisy to takie specjalne nalepki - stickersy (swoją drogą jak Wy to robicie, że wam one nie przyklejają się krzywo?). Wszystkie motywy są przyklejone na złożony biały karton (blok techniczny), tylko w przypadku róży, słonia do kosza i koni brzegi 1 strony kartonu są obklejone samoprzylepnym papierem kolorowym (tak, aby po przyklejeniu motywu nie było widać kartonu). Niebieski, który widać wokół pozostałych kartek to tylko tło do robienia skanu, nie jest częścią kartki.
Zrobienie tych 7 kartek (bez haftowania motywów) zajęło mi cały wczorajszy dzień (zaś wycięcie tylu co widać brzegów stępiło nożyczki za 10 zł)! I zdecydowanie nie jest to moja ulubiona czynność... haftowanie jest fajne, ale wykańczanie tego zdecydowanie nie :( Pewnie jeszcze trochę kartek powstanie, a może napiszę lepiej tak, motywów jeszcze trochę powstanie na pewno, a co do kartek to zobaczymy... choć pewnie pewnego pięknego dnia zmuszę się, żeby je wykończyć ;)

02 listopada 2009

Haft matematyczny - kolejna odsłona

Haftuję dalej :)

Na pierwszy ogień poszedł aniołek:

Jakoś nie miałam do niego szczęścia - zaczynałam go 4 razy i za każdym razem nitka była nie taka, w końcu poliestrowy kordonek Altun Basak (Kirlangic) okazał się najlepszy (wyszywa się nim średnio, bo jest strasznie sprężysty, ale za to daje bardzo ładny efekt wizualny). Ale znalezienie odpowiednich nici to był dopiero początek, potem zaczęłam mieć problemy z górną częścią skrzydeł, lewą górną część prułam chyba z 4 razy, aby w końcu porzucić ją na półtora dnia. Tak więc zaczętego przedwczoraj aniołka skończyłam dziś kończąc skrzydło i dorabiając aureolkę.
Przedwczoraj zrobiłam jeszcze śnieżynkę:

Ten wzorek jest w robocie bardzo przyjemny (prawie bezmyślny), więc jedyną małą przeszkadzajką były zastosowane nici (ten sam Kirlangic)

Wczoraj zrobiłam konika (który mi osobiście bardzo się podoba):

Zastosowałam zwykłe nici maszynowe (w aniołku i śnieżynce nie miałam takiej możliwości, bo w domu nie było czystych białych nici o czym boleśnie się przekonałam po zrobieniu ponad połowy spódniczki anioła)

Dzisiaj powstały 2 słonie:


Przy okazji których przekonałam się, że nici maszynowe mają różną grubość (w tym na granatowym tle są cieńsze)
oraz różyczki:

moim zdaniem bardzo ładne, ale moja mama miała problem z rozpoznaniem, że to są różyczki, więc ja nie wiem...

Ciąg dalszy na pewno nastąpi :) No a poza tym mam nadzieję niedługo wziąć się za przerabianie tych motywów na kartki :)