W poprzedni weekend byłam na spotkaniu szyciowym Kołderek za jeden uśmiech i uczyłam się szyć poduszki :)
Moim mentorem była Adudi. Co ona ze mną miała to ludzkie słowo nie opisze ;) generalnie byłam chyba strasznie upierdliwą uczennicą :P choć na swoją obronę muszę powiedzieć, że wybrałyśmy materiał, który żył własnym życiem więc nie było z nim tak łatwo ;P
Po 2 dnia męczenia Adudi i kilku godzinach męczenia Smyka (na jej maszynie pikowałam spiralki i początkowo totalnie nie mogłam się z maszyną dogadać w tej kwestii - straszny cyrk mi na spodzie robiła... a Smykowi na tych samych ustawieniach szyła ok :/ generalnie przestawiania było co nie miara) udało mi się wymęczyć przód poduszki:
Wzięłam ją do dokończenia, ale nie wiem co z tego będzie... obecnie zbieram się do tego jak pies do jeża... ale chyba kiedyś w końcu się zbiorę ;)
Z mniej przyjemnych spraw to załatwiłam sobie na spotkaniu kolano. Już wcześniej je trochę nadwyrężyłam, zaś po tym jak się w nie walnęłam 3 razy pod rząd odmówiło ze mną współpracy... oszczędzanie prawego kolana spowodowało, że lewe też odmówiło współpracy :/ i tak przez tydzień prawie nie chodziłam, bo kolana mnie za bardzo bolały :/ teraz jest już lepiej, choć nadal mnie pobolewają :/
Poza tym nie mam w Warszawie internetu :( i chyba mieć nie będę :( Obecnie jestem w Łodzi i nadrabiam czytanie blogów jeszcze 200 nieprzeczytanych postów mi zostało (startowałam wczoraj z 500) może do końca tygodnia dojdę do zerowego stanu ;)
Zapraszam na nową odsłonę Stanikomanii!
5 lat temu
1 komentarz:
wspolczuje kontuzji...mam nadzieje,ze kolanka po odpoczynku znow beda sprawne...szycie wymaga wielkiej cierpliwosci..chyba wiekszej niz drutowanie i szydelkowanie razem wziete..podusia bardzo ladna...nie widac na niej twojego meczennictwa:)..zycze zdrowia..pozdrawiam ania
Prześlij komentarz