Pragnę poinformować wszystkich, że żywot Pasji (pasmanterii w Blue City) został przedłużony do najbliższych Dni Kraftu włącznie. W tej chwili asortyment jest już nieco przerzedzony, ale w sumie nie jakoś strasznie ;)
Jednocześnie informuję, że mają w sprzedaży (a dokładniej wczoraj mieli) zestaw rozłącznych drutów Addi Click za kwotę 300 zł :) może komuś ta informacja się przyda, choć ja po głębokiej analizie i porównaniu Addi Click i Knit Pro wybrałam te ostatnie.
No dobra pochwalę się ;) Mam rozłączne Knit Pro od 3mm do 4,5 mm razem z ćwiartkami po drodze :) Wczoraj macałam zwykłe Addi (1,5 mm 150 cm) i moim zdaniem Knit Pro mają bardziej elastyczną żyłkę, nawet 120 cm nie tworzą sprężynki, zaś Addi owszem... poza tym moim zdaniem za Knit Pro przemawia obecność zatyczek i możliwość dokupowania żyłek. Jakąś porządniejszą recenzję Knit Pro zamieszczę później, kiedy już uda mi się nimi dostatecznie nacieszyć, a co za tym idzie porządnie wypróbować ;)
No i na koniec ogłaszam zakończenie zabawy w łapanie kota w worku. Zwyciężczynią została Black_engel, która przysłała zrzut z równymi 50 tysiącami, zaś Brzydula przysłała wynik gorszy o 8. W związku z tym, że w konkursie wzięły udział tylko dwie osoby i ich wyniki różniły się bardzo nieznacznie to obie otrzymają nagrody :) Rozstrzygnięcie jakie one będą nastąpi najprawdopodobniej w okolicach Wielkanocy :)
27 marca 2009
Pasja czynna w Dni Kraftu
23 marca 2009
Zabawa w łapanie kota w worku
Przy okazji pisania posta o candy zorientowałam się, że już niecałe 300 wejść pozostało do osiągnięcia przez mój licznik wartości 50 tysięcy!
Warto chyba uczcić ten fakt zabawą w uwiecznienie tego stanu licznika ;) Kto będzie najbliżej ten wygrywa :)
Proszę o zadeklarowanie w komentarzach chęć wzięcia udziału w zabawie i przysyłanie zrzutów ekranu ze stanem licznika równym lub bliskim (z dowolnej strony) wartości 50 tysięcy :) na adres robotkowa_seremity@WYTNIJ_TOtlen.pl (WYTNIJ_TO należy oczywiście usunąć z adresu).
Nagroda oczywiście będzie, tylko jeszcze nie wiem jaka (dlatego ten kot w worku w tytule). W każdym bądź razie coś się znajdzie ;) Obiecuje przedstawić i wysłać nagrodę do końca kwietnia, może będzie do szybciej, ale jest to bezpieczny termin.
Miłej zabawy :)
(zrzut ekranu robi się wciskając "Print Screen" - taki przycisk w okolicach klawiatury numerycznej, po tej operacji zrzut mamy w schowku, wystarczy teraz wkleić do dowolnej aplikacji do obrówki obrazków)
05 marca 2009
Zeszłoroczne ponczo
Jeszcze w zeszłym roku przed świętami ponczo zostało skończone, ale nie mogłam się jakoś zebrać do napisania tego wpisu. Najpierw chciałam do końca doczyścić schemat, potem do zdjęć jakoś miałam pod górkę, w końcu zrobiłam je nawet, ale wykadrować się nie chciało itd... Niewątpliwie duże znaczenie w tym miał fakt, że zaczęłam pracować na pełen etat i nagle przestałam mieć czas na cokolwiek :( Ja nie wiem jak Wy pracujecie i jeszcze znajdujecie czas dla siebie... obecnie jest to dla mnie niepojęte... mam nadzieje, że za kika miesięcy się przyzwyczaję, bo aktualnie po przyjściu z pracy mam już dość wszystkiego, oczy zaś w większości przypadków odmawiają ze mną współpracy :(
No, ale dość tego narzekania, trzeba zaprezentować ponczo :)
Sama część ananasowa po wykonaniu wyglądała tak:
Zaś już skończone na ludziu (chyba słownictwo od Dagny przejmuje ;) tak:
Kolor nie jest dobrze oddany na żadnym ze zdjęć, ale nie miałam światła ani fotografa (to na ludziu jest rozbione z samowyzwalaczem), więc musicie mi wybaczyć. Całość robi się dość szybko (oczywiście przy założeniu, że wogóle ma się czas na dzierganie), włóczka to Kartopu Yunlu As (110 m/100 g), wyszło 400 g, szydełko nr 5.
Pomysł zaczerpnięty z forum u Maranty, gdy tylko je zobaczyłam zakochałam się w nim, ale stopowała mnie jakość schematu, zaparłam się jednak i postarałam się zgadnąć ile gdzie jest oczek, wykonałam także przeczyszczenie i uczytelnienie schematu. Schemat oryginalny oraz przeze mnie podrasowany można znaleźć tu.
12 grudnia 2008
Nieoczekiwanie zakończenie
Pamiętacie tę chustę:
Zgodnie z tym co napisałam w tym wpisie dorobiłam do niej jeszcze jeden rząd ananasów - trzeci rząd ananasów był mniej więcej w takim stadium jak drugi na powyższym zdjęciu. Był... doszłam do wniosku że to porażka, bo dorobiłam go metodą kopi drugiego i chusta wyszła po prostu za szeroka. Po tym odkryciu poleciała w kont, szczególnie że jeszcze miałam ją przefarbować, co też mi się za bardzo nie uśmiechało.
Na początku grudnia pod wpływem jakiegoś impulsu (choć być może miało swój wpływ to, że rzucała mi się w oczy, bo wyjęłam ją przy porządkach) wzięłam ją i przymierzyłam. Wyszło mi, że jestem bezdennie głupia, ponieważ normalny rozmiar chusty okazał się na mnie ok. Może jest ona trochę mniejsza niż oryginał, ale nie aż tak, aby ją wydłużać. Po tym stwierdzeniu sprułam ją mniej więcej do stanu pokazanego na powyższym zdjęciu i w niedzielę ostatecznie skończyłam. Z dyndającymi nitkami prezentuje się tak:
Przepraszam za jakość zdjęcia, ale to jest i tak najlepsze jakie mam. Mój domowy fotograf wybitnie nie miał nastroju mi robić zdjęć :/
Teraz czeka mnie tylko (tylko, taak...) przefarbowanie i chusta gotowa. No chyba że przefarbowanie mi nie wyjdzie... ale może nie będzie tak źle ;)
Poza tym od niedzieli wydziergałam prawie całe ananasowe ponczo (tzn. skończyłam część robioną zgodnie ze wzorem i teraz muszę jeszcze wykombinować jak dorobić górę), niestety zdjęcia chwilowo brak :( ale mam nadzieje, że uda mi się zrobić jakiś wpis ze zdjęciami w przyszłym tygodniu.
02 grudnia 2008
3 Festiwal Haftu Koronki i Rękodzieła (Łódź 2008)
W weekend w Łodzi odbył się festiwal koronki i rękodzieła, na którym w piątek i niedzielę robiłam za obsługę kołderkowego stoiska. Trochę zdjęć z festiwalu można obejrzeć tu.
W piątek byłam twarda, ale w niedziele nie wytrzymałam i wydałam trochę (za dużo) kasy, z czego większość na kołderkowym stoisku. Za dużo było do tego stopnia, że na ostatni zakup zabrakło mi pieniędzy i poszewkę na poduszkę kupiłam na kredyt ;) właśnie chwilę temu wpłaciłam te pieniądze na konto kołderek.
Z festiwalu przytachałam taki oto tajemniczy pakunek:
A oto prawie cała jego zawartość:
I trochę szczegółów:
-> kolczyki i naszyjnik z suszonych kwiatów umieszczonych między szkłem
-> pierniczek na choinkę (całkiem smaczny, jeden taki skonsumowałam już w piątek)
-> igielnik (wreszcie będę go mieć, szyję sobie od 3 lat...)
Poza tym zakupiłam jeszcze serwetkę wyszytą haftem białym na (a raczej po) licytacji na rzecz kołderek (ta serwetka się nie sprzedała, ja jej licytować nie mogłam, bo robiłam za obsługę licytacji):
i zbliżenie:
moim zdaniem jest bardzo ładna :)
Na polu robótkowym lekki zastój :( Niby dłubie trochę siatkę na motylę, ale nie za dużo mam na to czasu. Obecnie mam tyle:
Pewnie w tym samym czasie mogłoby być trochę więcej, gdybym ciągle nie dołączała elementów tam gdzie nie trzeba, przez co usiałam je odpruwać, łączyć znów, znów odpruwać i tak w kółko... Potem jeszcze stwierdziłam, że muszę zwęzić plecy, więc wypruwałam element z ich środka żeby zrobić mniejszym szydełkiem, przy tej okazji także pomyliło mi się co miałam wypruć, generalnie szkoda słów...
23 listopada 2008
Miałam kończyć...
Miałam ambitne plany pokończenia zaczętych swetrów i jeszcze paru rzeczy. Na początku zapowiadało się dobrze, skończyłam żółty sweter. Było z nim dość śmiesznie, bo początkowo wydawało się, że nie starczy mi włóczki na długi rękaw. Trochę mniej niż połowa włóczki pozostałej po zrobieniu przodu i tyłu starczyła na prosty rękaw tuż za łokieć. Wyglądało to niezbyt fajnie, więc miałam zrobić krótki rękaw. Jednak mama z siostrą (przyrodnią - jestem jedynaczką z rodzeństwem) twierdziły, że krótki nie za bardzo i już lepiej taki za łokieć... postanowiłam więc spróbować zrobić zwężane rękawy, a nie takie po najmniejszej linii oporu. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że w wersji zwężanej włóczki starczyło mi na długi rękaw :D i nawet kilka metrów zostało ;)
Oto jak prezentuje się mój sweterek:
Tutaj zaś schemat zwężania - po środku tak jak robiłam czyli zwężanie na łączeniu okręgu, zaś z prawej wewnątrz wzoru:
Po skończeniu swetra obrębiłam dekolt w ponczo/narzucie (chyba w końcu będzie ponczo/narzutka, bo po obrobieniu drastycznie zmniejszył się obwód góry). Zdjęcia nie pokazuje, bo najpierw trzeba to napiąć, a ja tego nie lubię, więc nie wiem kiedy to nastąpi... a potem zobaczymy, czy będzie na mnie dobra, czy trzeba będzie poszukać kogoś młodszego ;)
Na tym skończyły się sukcesy w kończeniu. W międzyczasie wyśniła mi się widełkowa tunika. Niestety wyśniona włóczka ("Włóczka" Aniluxu 91% anilany, 4% wełny, 5% PA 167m/ 100g) nie nadaje się za bardzo na widełki:
To (czego być może nie widać) są dwa pasy widełkowe łączone na różne sposoby.
Chwilowo nie mam pomysłu na inną włóczkę, więc z widełek przerzuciłam się na szydełko (to jest ta sama włóczka, kolor lepiej wyszedł poniżej):
To jest próbka szydełkowego wzoru na tunikę. Ma być odcinana pod biustem, zaś dolna część ma się składać z 4 części - zarówno przód jak i tył mają być robione od środka na boki.
W zaczęciu tuniki przeszkodziła mi jednak wizyta w pasmanterii. Weszłam całkowicie po coś innego, zaś wyszłam z dwoma motkami Kalinki Aniluxu (37% wiskozy 63% anilany, 550m na 100g):
Latem polowałam na tę włóczkę, bo chciałam zgapić z Dagny tunikę, nigdzie jednak nie mogłam ją znaleźć. W desperacji wygrzebałam coś innego z zapasów i zamierzałam na tym próbować, ale skoro wpadła mi w ręce Kalinka to postanowiłam sobie nie utrudniać. Obecnie mam tyle:
Na razie robię szydełkiem 2,9 mm, potem będę kombinować.
Z Kalinki robi mi się całkiem fajnie, jest taka milutka w dotyku... gdyby się jeszcze nie haczyła to już by była małmazja ;)
I tym sposobem z dalszego kończenia nici... można nawet powiedzieć, że dość dosłownie ;)
Może jak będę miała fazę na druty to coś pokończę... jedyną mobilizacją do kończenia jest fakt, że nie zacznę warkoczowego poncza Dagny dopóki nie pokończę tych swetrów (a przynajmniej tak sobie obiecałam), ponczo zaś bardzo mi się podoba...
08 listopada 2008
Świnki trzy
Zamiast wielkopowierzchniowego Kubusia zaczęłam robić prosiaczka. Bez konturów prezentował się tak:
Z konturami tak:
Stwierdziłam, że jest to bardzo fajny wzorek, w krótki czasie powstał więc kolejny prosiaczek:
Potem zaczęłam trzeciego:
W międzyczasie przyjechałam do Łodzi i tu jakoś krzyżyki się urwały :( no ale pewnie w tym roku go skończę ;)
Pytanie tylko w jakie ramki zapakować moje świnki, bo są one ciut za wąskie. Na jedną pomysł już jest:
Jak mi się bardzo spodoba to wszystkie będą w takiej, jak będzie tylko ok, to będę kombinować jakieś inne :)
07 listopada 2008
Jesienny Kubuś
W ramach zeszłotygodniowego niechodzenia z powodu kontuzji powstał jesienny Kubuś:
Miał powstać drugi jesienny Kubuś do kompletu
Ale nie miałam nastroju na tak duże przestrzenie (zwykle mam na nie ochotę po bardzo małych przestrzeniach taki samych krzyżyków), więc został on odłożony, ja zaś wzięłam się za coś z mniejszymi powierzchniami, o czym w najbliższym czasie ;)
06 listopada 2008
Założyłam blog kulinarny
Pewnie notki będą się pojawiać jeszcze rzadziej niż tu, ale mimo to zapraszam, choć blog ten założyłam głownie dla siebie ;) szczegółowa motywacja w notce inauguracyjnej :)
05 listopada 2008
Spóźniona notka spotkaniowa
W poprzedni weekend byłam na spotkaniu szyciowym Kołderek za jeden uśmiech i uczyłam się szyć poduszki :)
Moim mentorem była Adudi. Co ona ze mną miała to ludzkie słowo nie opisze ;) generalnie byłam chyba strasznie upierdliwą uczennicą :P choć na swoją obronę muszę powiedzieć, że wybrałyśmy materiał, który żył własnym życiem więc nie było z nim tak łatwo ;P
Po 2 dnia męczenia Adudi i kilku godzinach męczenia Smyka (na jej maszynie pikowałam spiralki i początkowo totalnie nie mogłam się z maszyną dogadać w tej kwestii - straszny cyrk mi na spodzie robiła... a Smykowi na tych samych ustawieniach szyła ok :/ generalnie przestawiania było co nie miara) udało mi się wymęczyć przód poduszki:
Wzięłam ją do dokończenia, ale nie wiem co z tego będzie... obecnie zbieram się do tego jak pies do jeża... ale chyba kiedyś w końcu się zbiorę ;)
Z mniej przyjemnych spraw to załatwiłam sobie na spotkaniu kolano. Już wcześniej je trochę nadwyrężyłam, zaś po tym jak się w nie walnęłam 3 razy pod rząd odmówiło ze mną współpracy... oszczędzanie prawego kolana spowodowało, że lewe też odmówiło współpracy :/ i tak przez tydzień prawie nie chodziłam, bo kolana mnie za bardzo bolały :/ teraz jest już lepiej, choć nadal mnie pobolewają :/
Poza tym nie mam w Warszawie internetu :( i chyba mieć nie będę :( Obecnie jestem w Łodzi i nadrabiam czytanie blogów jeszcze 200 nieprzeczytanych postów mi zostało (startowałam wczoraj z 500) może do końca tygodnia dojdę do zerowego stanu ;)
13 października 2008
wizyta w Arelanie
Byłam dziś w sklepie firmowym Arelanu, czyli łódzkiej fabryki m.in. włóczek (czterdziestka, kot, kotek, kocurek i inne). Sklep jak sklep, mieli włóczki ;) była nawet jakaś promocja na akryle, ale tego to ja mam wręcz za dużo, więc starałam się za bardzo na nie nie patrzeć ;) Sklep jest fajny, gdyż można włóczkę kupować na motki (ja kupiłam 2 motki czterdziestki), a nie na całe paczki, jak w sklepie firmowym Ariadny.
I tu właśnie dochodzę do sprawy, która zmobilizowała mnie do napisania tej notki... czterdziestka kosztuje 4,7 zł za motek (większość akryli 3,6 zł za motek), czyli wojtek sprzedając ją po 6,5 zł zarabia 1,8 zł na motku (!) trudno wszak uwierzyć, że kupuje gdzie indziej niż u producenta, skoro dzieli ich tylko kilka kilometrów... po wykonaniu tej kalkulacji padłam z wrażenia i ciągle nie mogę dojść do siebie... a swoją drogą ciekawe, czy na innych rzeczach też ma taką wysoką (38%) marżę... no, ale tego tak prosto się nie dowiem...
Z drugiej strony w Warszawie w pasmanterii w Hali Banacha czterdziestka kosztuje ponad 9 zł... oczywiście w cenę tę wchodzi transport z Łodzi oraz marża sklepu i hurtowni, ale wynik także jest powalający...
22 września 2008
Plon ostatnich dni
Mimo zastoju na blogu w robótkach nie jest aż tak źle. Niebieski sweter dociągnęłam do pach i rzuciłam w kąt, bo mi się nie chciało kombinować. W międzyczasie powstał szalik wg. projektu Dagny:
Niestety w moich zapasach wygrzebałam tylko 100 g czegoś mohero-podobnego i wyszedł mi za krótki (1,4 m)... może przywdzieje w niego pewną młodą damę, a może nie... w każdym razie za bardzo mnie kusił ten szalik, aby nie spróbować go zrobić... oczywiście nie obyło się bez modyfikacji - ze względu na małą ilość włoczki zrobiłam 3x14+2 oczek a nie 3x20+2 jak Dagny... jak widać i tak nie pomogło ;)
Zakochałam się w ponczu z tego samego wpisu, został ono dodane na listę kolejkową, ale chyba trochę na niej poczeka, bo ostatnio mam za dużo drutowych rzeczy pozaczynanych, a na tę zimę i tak już nie mam szans zdążyć...
Poza tym powstał pomysł na szydełkowy sweter. Tak wygląda próbka:
Ale chwilowo na próbce się skończyło, bo mam awersję do liczenia i myślenia o formach, poszerzaniu i zwężaniu...
W ramach odpoczynku od wszelkiego liczenia itp. zaczęłam w sobotę wieczorem robić spapugowany z Dagny szal:
Jest on robiony z Luny Metalic (7% metalic, 27 % moheru, 36% akrylu, 30 poliamidu, 460m/50g). Włóczka mi się podoba z wyglądu i dotyku, ale robi się z niej dość szczególnie, zaś prucie graniczy z cudem... ja naprawdę nie wiem jak Dadny zrobiła swój szal w dwa(!) dni... robiłam wczoraj cały dzień i mam 22 cm długości... i to nawet nie chodzi o to, że ja nie umiem szybciej szydełkować... umiem... tylko, że nie na tej włóczce, bo ona się za bardzo haczy...
No cóż powoli zaczynam dochodzić do wniosku, że Dagny to jest czarodziejka... bo normalny człowiek to po prostu w takim tempie nie może...
11 września 2008
Jasmina prawie skończona
Jasmina jest już prawie skończona. Brakuje jej tylko podpisu, prania i prasowania.
Jestem zadowolona z efektu i myślę, że dobrze zrobiłam podmieniając kolor jej ciała (użyłam Anchor 347, bo w kluczu był twarzowy, ale dla białego, a ona w końcu jest Arabką). Strasznie mi się nie chciało robić tych backstichy, ale ostatnio zapisałam się na nią na kołderkach, więc nie miałam wyboru...
Jasmina trafi na kołderkę nr 622 dla Karolinki, termin to 26 wrzesień, więc muszę dość szybko wziąść się za pranie ;)
Razem z Jasminą do Eny poleci piesek na Księżycu:
trafi on na kołderkę nr 631 dla Lidzi (termin to 3 października).
A teraz biorę się za niebieski sweter :)
04 września 2008
Niebieski sweter - odsłona pierwsza
Zaczęłam trochę temu, kiedy oczy mi się trochę zbuntowały i bałam się krzyżykować, zaś totalnie bez robótek nie byłam się w stanie uczyć. Włóczka kupiona była dawno temu i miał z niej powstać beret i szalik... beret zaczęłam:
Odleżał 2 lata a ja w między czasie stwierdziłam, że nie będę go robić... i w ten sposób miałam 4 motki (100g) włóczki do zagospodarowania. Włóczka to Alize Superlana (50 % wełny, 50% akrylu, 270m/100g):
Postanowiłam zrobić z niej sweter robiony z całości (czyli plecy razem z przodem - bez szwów). Ponieważ mam tylko 400 g to miała z niej powstać kamizelka, a rękawy zamierzałam zrobić z włóczki jasno niebieskiej, którą zamierzałam z tej okazji dokupić.
Teraz zaś nie wiem... po skończeniu jednego (!) motka ma tyle:
To jest 25 cm... więc albo ta włóczka jest bardzo wydajna i uda mi się zrobić całość z tego melanżu, albo źle zmierzyłam próbkę (na sobie jeszcze nie mierzyłam, bo nie mam tak długich drutów)... jedno z dwojga...
Kolejną rzeczą, która mnie intryguje jest to jak wygląda wzór... tak jak sam się układa na drutach wygląda (z obu stron) tak:
W rzeczywistości to jest ściągacz 1 na 1:
Bardzo mnie ciekawi dlaczego on się aż tak ściąga, że jak gładki prawy wygląda...
A swoją drogą wie ktoś może czemu mi się te oczka tak krzywią? Super w drutach to nie jestem, ale pierwszy raz to wygląda tak dziwnie...
03 września 2008
Zdałam
Dziś o 11 miałam obronę. Zdałam. Nawet bardzo dobrze zdałam. Co prawda piątki na dyplomie niestety nie uświadczę, bo obrona to tylko 1/4 oceny na dyplom, no ale dyplomowa 4 też nie jest zła ;)
Najważniejsze, że to już za mną i mogę powoli wracać do żywych... Powoli, bo mam mnóstwo spraw, które do tej pory czekały aż będę po obronie... Teraz już jestem, więc czas się nimi zająć... no ale robótkami też się trzeba zająć, więc pewnie będę to przeplatać ;)